Tysiące Polaków cierpi na bóle głowy. Co gorsze lekarze nie potrafią im pomóc. Dlaczego tak się dzieje tłumaczy specjalista od leczenia migreny, neurolog dr Marek Obersztyn.
MAGDALENA JANCZEWSKA: Czy ból głowy trudno wyleczyć?
MAREK OBERSZTYN*: Jeśli lekarz ślepo przestrzega zasady aparatura – diagnoza – lek, to na pewno nie jest to łatwe. W przypadku bólów głowy, jeśli ich przyczyną nie jest np. guz, aparatura nic nie wykryje. Dlatego tak często trafiają do mnie pacjenci, którym kolejni specjaliści robili kompleksowebadania, a potem powiedzieli: przecież nic panu/pani nie jest, to zwykły ból głowy, od tego się nie umiera.
Czy w Polsce bóle głowy są lekceważone?
Z pewnością są często niewłaściwie diagnozowane. Lekarzom brakuje wiedzy i doświadczenia, jak je rozróżniać. Ból napięciowy to nie to samo co migrena, zdarzają się też bóle mieszane. Na migrenę można zaaplikować leki, ale sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, jeśli chodzi o ból napięciowy, tam potrzeba też psychoterapii. Polaków coraz częściej dotykają bóle o charakterze psychosomatycznym, związane ze stresem. Obecnie ok. 80 proc. pacjentów, którzy się zgłaszają do mojego gabinetu, cierpi właśnie na nie. Żartobliwie dzielę te bóle na trzy grupy: przedmałżeńskie, małżeńskie i kredytowe.
Czy to znaczy, że Polaków boli głowa np. z powodu kryzysu?
Tak. I liczba osób, które na problemy reagują bólem głowy, będzie rosnąć. Niedawno leczyłem pacjentkę, która cierpiała tak bardzo, że dyżurujący w szpitalu lekarze byli przekonani, że ma krwotok podpajęczynkowy, sztywniał jej kark, wręcz mdlała z bólu. Punkcja nic nie wykazała, ale następnego dnia okazało się, że jest dyrektorem banku i właśnie dostała polecenie, by zwolnić kilkadziesiąt osób. Kobieta wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, to sama straci pracę, a i tak będą zwolnienia. Bólem zareagowała na tę trudną sytuację. Oczywiście, aby uzyskać te informacje, trzeba było czasu…
A tego w państwowej służbie zdrowia brakuje…
Niestety tak. Jak rozmawiać z pacjentem, skoro na jedną wizytę lekarz ma kwadrans? Sam dostaję ciężkiej nerwicy, gdy mam dyżur w przychodni. Mam świadomość, że ledwo pacjent wejdzie do gabinetu, a zaraz zapuka kolejny.
Czy lekarze w ogóle potrafią rozmawiać z pacjentem o jego bólu?
Niestety, nie. Studenci nie uczą się na medycynie psychoterapii. Dlatego lekarze wolą się skupić na wypisywaniu skierowań na kolejne badania. Są też tacy, którzy nie chcą się przyznać, że sobie nie radzą, dlatego nie wysyłają chorego do specjalisty od leczenia bólu.Wolą przepisywać mu kolejne leki. Sam zaczynałem jako farmakolog, a potem zobaczyłem, że to o wiele za mało, dlatego zacząłem się doszkalać z innych technik leczenia bólu: psychoterapii, metod relaksacyjnych, akupresury. Oczywiście nadal wykonuję pacjentom blokady przeciwbólowe i daję leki. Ale zaczynam od rozmowy.
źródło: dziennik.pl